Niebo
nad miastem Agouta Hills otuliła płachta nocy, głębokie barwy
fioletowej i czerwonej fuzji z bogatymi błękitami jak w ręce
zegara osiągnęły 8:30. Zapach obficie polanego masłem popcornu
wypełnił powietrze, jak tylko Carissa zbliżyła się do kina.
Skuliła się, przyłożyła rękę by uchronić nos od
przerażającego zapachu w nadziei, że trochę osłabnie wdychając
proszek po praniu na swetrze, który byłby w stanie pokonać
nasycone tłuszcze – nie udało się. Nie przyznałaby się do tego,
ale była typem człowieka, który przemyca do kina własne
przekąski. Nie było mowy o złapaniu jej na jedzeniu tych
paskudnych słodyczy z kina.
Stała
w kolejce prawie cztery godziny, chciała kupić bilet na „Od
głodu, do sławy”, ekranizację bestsellerowej noweli, którą
przeczytała od deski do deski chyba z dziesięć razy, przed tym jak
usłyszała o jej filmowej adaptacji, która otrzymała najwyższe
noty nawet od najbardziej wymagających krytyków. Był piątek,
premiera, a ona była zdeterminowana, aby zobaczyć to za wszelką
cenę.
Czekanie
nie dłużyło się aż tak bardzo, jak myślała. Przez cały ten
czas stał przed nią wysoki mężczyzna z bojaźliwym uśmieszkiem.
Początkowo wepchnął się do kolejki, co sfrustrowało ją do
końca, jednak po tym, jak zobaczyła tańczące iskierki w jego
zielonych oczach, szybko pozbyła się irytacji. Obserwowała go w
ciszy, sposób w jaki przeczesywał swoje czekoladowe loczki, jak
zamyślony przygryzał dolną wargę i jak zapach jego wody
kolońskiej otaczał ją, gdy drzwi, do których prowadziła kolejka,
się otwierały, pozwalając, aby podmuchy wiatru otulały ją w
przyjemnym dreszczu. Pod jego białą koszulką dostrzegła tatuaże.
Zauważyła dużą część jakiegoś tatuażu na brzuchu, jednak nie
była pewna co przedstawiał. Jego szerokie ramiona i szczupłe ciało
powodowało, że jej umysł fantazjował. Wyglądał przy niej jak
wieża, wystawał co najmniej 182cm ponad ziemię.
Poczucie
winy i wstydu uderzyło ją, gdy tylko złapała się na gapieniu na
niego po raz trzeci tej godziny, a chyba milionowy tego wieczoru.
Głupia
Carissa,
pomyślała,
myślisz, że facet taki jak ten jest wolny? Jesteś taka naiwna.
Głosy
w jej głowie ucichły, gdy nieznajomy przejechał palcami po
konturach swoich ust, rozbawiony wypowiedzią znajomego. Nie mogła
nic na to poradzić, myślała o tym, jak te smukłe palce wędrują
po jej ciele; zastanawiała się czy zadbałyby o nie tak jak żaden
inny mężczyzna nie zrobił tego do tej pory. Czy znalazłyby takie
fragmenty ciała, o których ona sama nie zdawała sobie sprawy? Czy
błądziłyby po jej biodrach, powodując płomień żądzy, dzięki
któremu włosy by się jej zjeżyły? Są brutalne, czy delikatne?
Droczyłyby się ze mną? Zadowoliłyby mnie? Wyglądały na
wprawione, utalentowane; tak jakby należały do brzuchomówcy, nie
ma wątpliwości, że doprowadzałby każdą inną kobietę do
takiego stanu.
Nagle
w jej głowie pojawił się przerażający obraz; jak siedzieli obok
siebie w kinie, spokojnie oglądając film. Nagle jego ręka znalazła
się na jej udzie, nad kolanem, tuż pod końcem spódniczki, jego
palce zataczały małe kółka na powierzchni jej ciała. Było to
niebezpieczne posunięcie, w końcu ktoś mógł ich zobaczyć. Ktoś
mógł ich wyrzucić za wyzywające zachowanie. Chciała krzyczeć
„Przestań zboczeńcu!
Bierz te łapy!”, nikt nie dostrzegał jego wybryków, a ona
nie mogła zaprzeczyć, że czuła mdłości, wstręt, ale również
boskość.
Jego
ręka przesuwała się do góry, uśmiechał się, wpatrując się w
jej ciekawe, piwne oczy. Skręciła się, jego oczy wyglądały,
jakby mówiły „Gdzie się wybierasz?”.
Siedziała sztywno, jak szczeniak, który uczy się podstawowych
komend, jego ręka ciągla wędrowała w górę, aż oddech zatrzymał
się jej w gardle, a on nie mógł posunąć dłoni dalej. Chwyciła
mocno podłokietnik, tak jakby jeden jego dotyk miał wystrzelić ją
na Księżyc. Nagle poczuła impuls, który pozwolił jej złożyć
nogi; jej twarz przybrała odcień czerwieni; jej skóra była
gorąca; czuła nie tylko wstyd, ale i upokorzenie. Zauważył to i
znowu je rozłożył, aby mieć łatwiejszy dostęp.
Oblizał
usta, nawilżając je - pomyślała o uczuciu, które towarzyszyłoby
jej, gdyby te usta zostawiały na jej szyi pełno drobnych malinek –
długie palce, o których wcześniej marzyła, powoli przesuwały się
po jej czarnej bawełnianej bieliźnie, nagle wsunął rękę pod
tkaninę. Jej serce biło jak szalone- „Carissa? Naprawdę
pozwolisz nieznajomemu dotykać cię w ten sposób? W tym
miejscu? Nawet go nie znasz!” wyobraziła sobie tę
sytuację, zrobiła szybki rachunek sumienia, „Pozwolę, do
cholery!” - zrobi to. Sprawi jej przyjemność, ugasi jej
płonące pożądanie w środku filmu, wszyscy będą gapić się na
to, jak jakaś kobieta zostaje zaspokojona palcami, podczas sceny, w
której główny bohater prawie umiera z głodu – nie obchodziły
jej nawet pieniądze wydane na bilet, jeśli to on miał być
głowną atrakcją.
Carissa wyrwała się z zamyślenia i spojrzała na biletera, który właśnie wręczył mężczyżnie, o którym przed chwilą fantazjowała, bilet. Nie mogł... nie zrobiłby tego! Naprawdę miał czelność to zrobić - Przepraszam, to ostatni bilet na jaki film? -
-„Od
głodu, do sławy” - bileter powiedział to z taką oczywistością
jak ktoś, kto mówi, że niebo jest niebieskie, a woda mokra.
- Nie,
nie, nie, musicie mieć jeszcze jakiś bilet. Czekałam w kolejce
cztery godziny! -
- Przykro mi madam, sala jest wypełniona po brzegi. Chciałabyś się może wybrać na jakiś inny film? -
- Przykro mi madam, sala jest wypełniona po brzegi. Chciałabyś się może wybrać na jakiś inny film? -
Była
wściekła. Jak on śmiał zaproponować jej inny film? Jak śmieli
nie mieć więcej wolnych miejsc? Nie mogliby po prostu zlekceważyć
instrukcji ewakuacji w razie pożaru i umieścić ją na schodach w
przejściu? Była zbyt zajęta denerwowaniem się, aby zauważyć, że
facet, który przed chwilą nabył bilet, stał za nią z założonymi
rękoma, obserwując ją, chytrze się śmiejąc.
- Wszystko
w porządku – powiedziała przez zaciśnięte zęby – W każdym
razie, wielkie dzięki -
Obróciła się, a
facet z ostatnim biletem, jej biletem, wyszczerzył się
wyraźnie triumfując, mała dziurka pojawiła się na jego lewym
policzku. Obserwował ją przez cały czas. Niestety musiała
przejść obok niego, aby wyjść z budynku, a on dalej stał gapiąc
się jak największy idiota. Przewróciła oczami i właśnie
przechodziła obok niego, gdy dotknął jej ramienia, aby zyskać
jej uwagę. Odwróciła się i skrzywiła.
- Odwal
się – warknęła, wsadzając portfel do torebki. Nagle usłyszała
z jego strony wyzywające tsk, tsk, tsk.- Bardzo niemiło z twojej strony. Chciałem właśnie oddać ci mój bilet – na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech. Miał wyraźny, angielski akcent, który spowodował, że skuliła palce w butach. Myślała o tym, jakby brzmiały jego jęki, podczas gdy ich języki walczyłyby ze sobą, a dłonie przesuwały się pod jej koszulką, gdy – stop, Carissa przestań! powtórzyła jej podświadomość. Spoglądała na niego, wpatrzona w jego mocno podkreśloną, idealnie wyrzeźbioną szczękę – nie, przestań o nim myśleć, pomyślała, ukradł twój bilet!
- Oddać mi? Gdybyś nie wcisnął się do kolejki, bilet byłby mój! -
- Wszystko w miłość i wojnie jest fair. Przekonaj mnie, a jest twój -
Niepewna
jego intencji, skrzywiła się. Pomachał biletem i uniósł brwi,
tak gdyby chciał powiedzieć „No dalej, zachwyć mnie”.
Westchnęła.
- Proszę?
-
- Z
pewnością potrafisz lepiej -
Jego
głos był namiętny, przepełniony karmelem, miodem i najlepszą
belgijską czekoladą. Był głęboki i rozbrzmiewał z jego klatki
piersiowej. Pragnęła zamknąć oczy i poić się zadowoleniem,
które dawał jej dźwięk jego głosu.
- Mogę
prosić o bilet? -- Naprawdę? To wszystko co masz mi do zaoferowania? -
- Masz zamiar sprawić, żebym błagała na kolanach? -
- Jeśli jesteś w tym dobra, to czemu nie -
Stała
analizując intencje jego wypowiedzi. Już nie była wypełniona
pożądaniem, jedyne czego pożądała, to znaleźć się od niego
jak najdalej.
-Jesteś
świnią – wycedziła, ruszając w stronę drzwi. Obrzydzenie
wypełniło jej klatkę piersiową, powinna wiedzieć, że ktoś o
jego wyglądzie, będzie w jakimś sensie dupkiem. Otworzyła
samochód, wsiadła za kierownicę i ruszyła w stronę nocy.
Jedyne
co wiedziała to, to, że był wdzięczny przeznaczeniu za to, że
umieściło jego przyjaciela przed młodą kobietą, która właśnie
odjechała starym kombi. Jej ciemne, potargane loki pachniały
jaśminem, lubił ten zapach. Kątem oka przyłapywał ją na
patrzeniu na niego od czasu, do czasu. Nie chciał nic mówić, ale
sposób w jaki bawiła się dłońmi i skupiała wzrok na nim,
powodowały, że wiązał mu się żołądek. Delikatnie pomasowała
swoje ręce, co spowodowało, że zaczął się zastanawiać, jakby
czuł jej dotyk, jeśli to byłaby jego dłoń. Wyglądała na
ostrożną, każdy jej ruch był przemyślany, myślała o
konsekwencjach – coś, nad czym on sam musiałby popracować.
Pozostała w jego umyśle na resztę wieczoru.
Przeklął pod nosem na widok jej samochodu wyjeżdżającego z
parkingu. Nocne niebo zrobiło się ciemniejsze, fiolety i czerwienie
przekształciły się w ciemne odcienie bordowego, powietrze
pomiędzy dwójką całkowicie obcych sobie ludzi wypełniła
niepewność.
_______________________________________
Mamy nadzieję, że się podobało. Wybaczcie nam, że tak długo nam to zajęło ;c
W przyszłości postaramy się dodawać częściej.
Komentujcie i piszcie, jak się podoba :)